Okropną historię wyczytałam, otóż: pewna Brytyjka z Essex, która od wielu lat zasypiała ze swoim telefonem komórkowym na poduszce, uległa poparzeniu. Nieszczęsna... nie dość, że aparat przygarniała do łóżka, to na domiar złego robiła to samo z ładowarką, którą podłączała do prądu. Aż pewnej nocy doszło do zespolenia jej i urządzeń, gdy na nich zasnęła. Gorąc ją ogarnął i poparzenie było gotowe: od sutka po pachę. Potem jeszcze: zakażenie i leczenie oraz blizna. Koszmar.
I to nie był jedyny taki przypadek, bo wcześniej jakiś osiemnastolatek podobnie się zachował i poparzeniu - również - uległ. Tylko nie podano umiejscowienia jego - cielesnego - bliskiego kontaktu z telefonem i ładowarką. Tak czy inaczej, było to - zapewne - bolesne.
A zatem: piłeś - nie jedź, a w łóżku nie ładuj!