PKW usiłowała zmienić system informatyczny obsługujący wybory samorządowe i wyszła z tego kiszka, bo zrobiono to zbyt późno, a prowizorkę trudno jest załatać.
I teraz nie można doczekać się na ogólnopolskie dane na temat wyniku wyborów, natomiast w wieczór wyborczy jedna sondażownia narobiła i apetytu - teoretycznym zwycięzcom - jak i dostarczyła rozczarowań - teoretycznym przegranym -. Zadziwiające, jak łatwo dało się to łyknąć.
Wybory samorządowe w Polsce mają swoją specyfikę, tu często nie głosuje się na partie, czy ich kandydatów, lecz także na komitety wyborcze kandydatów niezależnych od ugrupowań partyjnych, lub na komitety mieszkańców... Dlatego wyciąganie wniosków, że jedna parta ma większe poparcie w kraju od innej, jest przy wynikach w wyborach samorządowych wysoce mylące.
Należy też pamiętać, że każda komisja wyborcza podlicza głosy... ręcznie, a dopiero później wynajęty przez PKW informatyk wrzuca je do komputera i drukuje, jeśli wszystko z listami jest OK.
Kiedyś podczas jednego z głosowań w USA był problem, bodaj na Florydzie, z elektronicznymi kartami do głosowania i komisje musiały zabrać się - ręcznie - do ich sprawdzenia, a wielkiego burzenia to nie niosło. U nas już są głosy, aby: unieważnić..., powołać sejmową komisję śledczą, nasłać prokuratora lub służby... Żałość bierze, bo wystarczyło zastąpić - awaryjnie - komputery kurierami do PKW, miast czekać czy system jednak zadziała, czy też nie. Strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby nam wszystkim wyłączono zasilanie w kompach stacjonarnych, a z czasem baterie w laptopikach przestałyby działać.