Prezydent-elekt... w działaniu i na tropie.
Ten dzielny wybraniec narodu tuż po wyborze pognał na Jasną Górę, aby tam wznieść modły dziękczynne. A potem? Najczęściej od mszy do mszy, aby modlić się do Ducha Świętego.
Natomiast wczoraj nastąpiło apogeum dzielnych wyczynów naszego bohatera, a mianowicie: rzucił się /a za nim ruszyła się też lekko ochrona/ na ratunek hostii, która była upadła bądź wiatr ją zwiał. Prezydent-elekt schylił się i chwycił ją do swych rączek, aby następnie oddać... pobożnemu mężowi odprawiającemu mszę.
Uff, udało się, choć i tak niektórzy nieżyczliwi twierdzą, że gdy hostię uchwyci osoba świecka, to dokona jej profanacji, więc raczej winno się poprosić osobę duchowną o jej ratowanie. Ale to pewnie tylko "wilcy"...
Było też inne niesamowite wydarzenie /przypadkiem obfotografowane/, kiedy to dzielny Prezydent-elekt... mył swój samochód. Robił to własnymi dłońmi, bez pomocy chłopaków z BOR-u. Obrazek był z tych: coś pięknego.
Pewnie wiele jeszcze nas czeka, a co będzie udziałem nowego Prezydenta. Kawę już roznosił, ale może i mszalne da się załatwić dla pospólstwa, od zaprzyjaźnionych jego degustatorów. A wtedy, to już na pewno popłyniemy...