Premier Kopacz ogłosiła nazwiska nowych osób, które będą zajmować się w kierowanym przez nią rządzie resortami: zdrowia, sportu i skarbu. No i posypała się fala krytki, dla krytyki, a przecież dopiero po czynach poznamy ich przydatność.
I nawet nie dziwi, że opozycja jest na nie, boć już dawno nie mamy konstruktywnej. PiS jest destruktywne zawsze i jedynie SLD trochę zaskakuje, bo sam będąc w totalnej rozsypce, to innych widzi upadłych.
Są też publicyści: starający się być obiektywnymi, inni oddani jedynie słusznej..., bądź ci, którym coś się odkręciło i dziś nie wiedzą, gdzie mają swoje "jajko znieść". Do tych ostatnich należy red. Jacek Żakowski. Kiedyś starał się rozsądnie wypowiadać, gdy dziś jest nastawiony tylko krytycznie, do tych, którym całkiem niedawno okazywał swoją życzliwość. Może to - jego osobista - utrata Donalda Tuska na urzędzie premiera, a potem "baba" na tak eksponowanym stanowisku, to traumatyczne przeżycia, które w red. Żakowskim wzbudziły wieczne niezadowolenie.
Ostatnie zmiany w rządzie, to dla redaktora też powód do "jojczenia". Twierdzi, że premier Kopacz zmarnowała okazję, by zahamować erozję PO. Żakowski ma też wizję, otóż widzi: traumatyczny dryf. Koszmar, bo ten człowiek - w takich okolicznościach - może się... utopić. I nie podobają się nowi ministrowie, w tym: wybitny lekarz, sportowiec czy inżynier. Ale sam redaktor nie daje recepty, ani składu, który mógłby go zadowolić. Chyba uważa się za mistrza innowacyjności, więc lepszych od niego nie można znaleźć. I zapewne niedopatrzeniem było, iż premier Kopacz nie dała szans red. Żakowskiemu. Ja dałabym mu i resort skarbu i resort sportu, niechby się wykazał. Jedynie do resortu zdrowia trzeba byłoby poszukać kogoś, kto nie przyćmiłby red. Żakowskiego, ale przy tym, żeby też specjalnych krzywd pacjentom nie zrobił.
W obecnych okolicznościach "przyrody" dalej będzie zgrzytanie... - niestety.