Do wyborów parlamentarnych jest wciąż jeszcze trochę czasu. Nie ma też terminu, kiedy one się odbędą, ale są tacy, którzy już mocno wyskoczyli przed szereg i mają pretensje...
Wczoraj np. /już/ szef sztabu wyborczego PiS - Stanisław Karczewski - wyraził swe niezadowolenie z wyjazdowych posiedzeń... rządu, bo wg niego rząd zamienia się na takich wyjazdach w sztab wyborczy partii koalicyjnych, ale to o PO mu chyba najbardziej chodziło. Stwierdził nawet, że zwróci się do premier Kopacz o informację ile te posiedzenia kosztują. Widać wg PiS rząd powinien tylko siedzieć i czekać na zaprzysiężenie - wywodzącego się z PiS - Prezydenta-elekta oraz podziwiać posłankę Szydło w jej "Szydłobusie", wypełnionym... klakierami. Zresztą pani Szydło jest dziś tylko posłanką, więc powinna odwiedzać swój okręg wyborczy, natomiast jej wojaże po całej Polsce, jako kandydatki PiS na premiera, są nawet niestosowne. Trzeba też pamiętać, że ta zabawa odbywa się za pieniądze podatników, bo te partyjne, które pochodzą z budżetu państwa.
Swoją drogą, to PiS wystawił się i łamie prawo wyborcze, bo formalnie nie ma jeszcze kampanii wyborczej. Kampania powinna rozpocząć się dopiero, kiedy Prezydent RP rozpisze wybory i będzie podany ich termin. PiS wykonał falstart i PKW powinna na to zareagować.
A wracając do wyjazdowych posiedzeń rządu, dalej mają się odbywać, ponieważ są dobrym pomostem między rządzących a poszczególnymi regionami kraju. Co pewnie się nie podoba Leszkowi Millerowi /też ma pewne anse/ i PiS, ponieważ ta aktywność może przynieść koalicji rządzącej odrobienie strat sondażowych, a to nie jest na rękę jej przeciwnikom politycznym, więc się pieklą.
