Prezydent Duda w sobotę przybył do USA i swój pobyt zaczął od oddania hołdu ofiarom zamachu na World Trade Center. I bardzo prawidłowo, boć pośród ofiar terrorystycznego ataku, jak i późniejszych w wyniku pracy przy odgruzowywaniu /przy azbeście/, byli też Polacy.
Dziś natomiast prezydent odwiedził Greenpoint, gdzie wziął udział w mszy, w kościele pw. Św. Stanisława Kostki. Spotkał się tam z Polonią amerykańską.
Jak można było zauważyć podczas przekazu tv polonusi byli bardzo zadowoleni, a niektórzy wręcz wzruszeni, w końcu to ich prezydent, na którego gremialnie głosowali, bo też przeważają tam zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości. Słyszalne były też głosy, że oczekują w Polsce zmian i jak np. jeden z wychodzących z kościoła się wyraził: może przy tym prezydencie tam w kraju się rozjaśni w głowach. Cóż, pewnie wszystko ma być na modełko PiS.
Myślę, że marne szanse, na takie zmiany. A Polonia raczej powinna się sama ze sobą dogadać, bo jest skłócona, miast zgłaszać chęć układania życia Polakom w kraju. Tu już raczej nie ma oczekiwania na paczuszki i ochłapki dolarowe, od wujów z Ameryki. Tu się pracuje i płaci podatki, więc i sposób życia kreuje się wg własnych potrzeb. A nasi drodzy "... dobra rada" niech te własne "grzyby" konsumują tam, gdzie się rozliczają.
