To już pewne, Wyższa Szkoła Filologii Hebrajskiej w Toruniu kończy swoją działalność.
Szkoła zbudowana została w szybkim tempie za 24 mln złotych, w tym były pieniądze budżetowe, też z kasy miasta, ale także ok. 10 mln z funduszy unijnych.
O powstanie tej Szkoły zabiegał głównie franciszkanin o. Maksymin Tandek: niezwykle charyzmatyczny, witalny i pełen radosnego zapału.
I wszystko niby szło w dobrym kierunku, bo i Szkoła i parafia, w której pracował o. /rektor/ Tandek rozwijały się imponująco. Aż tu nagle - 5 lat temu - gruchnęła wieść, że duchowny zostaje odwołany, tak z parafii, jak i ze Szkoły. Jednak jego dawni parafianie dalej go odwiedzali, ale ponoć - najpierw w ok. Gdańska, a potem Poznania - bywało im to utrudniane.
Dlaczego o.Tandek został odwołany? To tajemnicza sprawa, choć były pewne wici mówiące o tym, że np. dwaj braciszkowie - zazdrośni zakonnicy - słali donosy do władz Zakonu Franciszkanów na swego przełożonego. Może nie podobało się to, że o. Maksymin nie kierował sie cennikim przy pogrzebach czy ślubach, a bywało, iż takie posługi wykonywał nieodpłatnie. Nie śmigał też wypasioną bryką, lecz tylko na rowerze, również w odwiedziny do chorych. A swój telefon udostępniał każdemu, kto potrzebował pomocy, choćby w formie rozmowy, i w dzień i w nocy. Dlatego ludzie go cenili i lubili. Może to i konkurencji się nie podobało.
Dziś Szkoły już nie ma, pewnie dlatego, że zabrakło w niej przewodnika, który przyjaźnie i skutecznie zachęcałby do kształcenia się w niej. Szkoda.
Ale za to Zakon jest ubogacony i nie musi zwracać funduszy unijnych, gdy Szkoła przetrwała - zgodnie z zapisem w umowie - ponad 5 lat.