Dziś w kinach początek maratonu filmowego ze "Smoleńskiem" . Dziennie np. w Cinema City ma się odbywać... 11 seansów. Full wypas, tylko czy obłożenie będzie?
Ukazał się też w "Dzienniku Gazecie Prawnej" wywiad z reżyserem filmu, Antonim Krauze. I czytając go można odnieść wrażenie, że reżyser wcale swego "dzieła" nie broni. Ba, twierdzi, że nie miał wpływu na obsadzanie ról, na kiepski scenariusz czy kuriozalną końcówkę... z duchami. Nie wie też, kto wpadł na pomysł, aby stworzyć - przy realizacji filmu - stanowisko konsultanta ds. obyczajowych dla kuzyna posła Kaczyńskiego, niejakiego Tomaszewskiego, jak i nie on układał napisy końcowe do filmu, więc i nie ma pojęcia dlaczego i tam ten pan widnieje.
Czyli rysuje się taki obraz: reżyser nie panował nad realizacją filmu /Krauze: nie ja byłem dyrygentem/, to ponoć producent - niedawny obrońca frankowiczow - dyktował kto, co i jak... Koszmar.
Krauze, to kolejny złamany człowiek. Częściowo przez swoje imaginacje, a częściowo przez środowisko, które indywidualności nie toleruje. Teraz zapowiada, że się wycofuje i chce się ukryć. Trochę późno, bo wstyd pozostanie, a i taki "szpic" ze spiłowanymi zębami nikogo już nie porwie oraz nie zaskoczy.