Donald Trump został kolejnym prezydentem USA. Trochę to dziwne, ponieważ jego doświadczenie polityczne jest żadne, a teraz ma przewodzić mocarstwu światowemu. Jednak - podobno - uwiódł prowincję i stąd taki wynik wyborów. Zresztą, to ponoć tendencja światowa, bo i Brytyjczycy z prowincji skomplikowali Brytanii sytuację w Europie.
Trump nie jest jak z amerykańskiego snu, bo nigdy np. pucybutem nie był, a pierwsze poważne pieniądze otrzymał od ojca. Potem były krachy, zawiłe sytuacje, aż po dzień dzisiejszy, gdy niektóre jego inwestycje padają, a inne powstają, przy braku przejrzystości sytuacji majątkowej.
Czym Trump uwiódł niektórych Amerykanów? Może i swoją dynastią: żonami, dziećmi i wnukami. W każdym razie, na fotkach chwilami wygląda to podobnie jak w - kiedyś popularnym - serialu pt. "Dynastia". A i intrygi serialowe i te rodzinne Trumpa mają podobne barwy, gdy wspomni się choćby jego pierwszą żonę, która za cenę milionów po rozwodzie zobowiązana została do powstrzymania się od negatywnych opinii o byłym mężu. Natomiast druga żona była już mniej "pokorna", natomiast trzecia robi za tło.
Prezydent Trump musi się teraz zmierzyć sam ze sobą i spróbować posłuchać bardziej doświadczonych - politycznie - doradców. No i winien dogadać się z tymi, którzy - póki co - rzucają w niego "kamieniami". Choć w dochodzeniu ma już duże doświadczenie i w tym jest lepszy np. od naszego prezesa-posła, który wciąż jest w drodze.
