"Ukryte piękno", to film w reż. Davida Frankela, na podstawie scen. Allana Loeba.
Skusiłam się na ten obraz, bo występuje w nim plejada gwiazd..., a chwilami sen mnie na nim ogarniał.
Pierwszoplanowym bohaterem jest tu Howard, główny udziałowiec - świetnie prosperującej - firmy reklamowej. Gra go Will Smith i to jego kwestie oraz wejścia ekranowe powodowały u mnie przymykanie się oczu. Nigdy czegoś takiego w kinie nie doświadczyłam.
I... najpierw jest sukces i trzy rzeczy, które mają być ważne, czyli: miłość, czas i śmierć. A, gdy dotyka go tragedia osobista następuje zatrzymanie... Męczące.
Z apatii usiłują Howarda wyciągnąć przyjaciele z pracy, ale i aktorzy przez nich wynajęci - z przyjaźni, ale też, aby firma dalej mogła prosperować. Występują m.in. Edward Norton /jako Whit/, Kate Winslet /Claire/, Michael Pena /Simon - chyba najbardziej prawdziwy/, Helen Mirren /aktorka Brigitte - najbardziej rzuca się tu w oczy jej "poprawiona" twarz, dziwna/, Keira Knightley /aktorka Amy - wciąż dziewczęca/, Jacob Latimore /aktor Raffi/.
Zdjęcia do tego filmu są autorstwa Maryse Alberti - dużo fotek wielkiego miasta. Jest też muzyka Theodore'a Shapiro - całkiem przyjemna.
To nie jest udany film. Nie ma w nim głębi, a niektóre pomysły czy kwestie są mocno naciągane.
Przeżyłam, ale nie polecam., bo można się wynudzić...
W Nowym Roku życzę sobie oraz innym widzom lepszych filmów!