Mieliśmy kolejny wypadek związany z przemieszczaniem się polskich "boskich" /rządzących/ po drogach.
A wcześniej były już strzelające /stare/ opony, były kolizje i stłuczki. Możliwe, że przyczyną są czystki pośród fachowców, jakie nowa ekipa zastosowała w wielu obszarach polskiego życia, w tym w BOR-e, że o koniach już nie wspomnę.
Mierni-wierni, to niekoniecznie kompetentni i na właściwym miejscu. A ten ostatni wypadek z udziałem premier Szydło dobitnie to pokazuje, choćby w fakcie, że nie sformowano właściwej kolumny ochraniającej..., tak, że skromny samochód zwykłego użytkownika drogi mógł się zmieścić pomiędzy wypasione - opancerzone - bryki rządowe, a teraz ma robić za kozła ofiarnego...
Dobrze, że wszyscy przeżyli, a obrażenia są odwracalne, jednak rekonwalescencja powinna się odbywać w spokoju. Ponaglanie Beaty Szydło, aby wystąpiła na najbliższym posiedzeniu rządu jest nieodpowiedzialne. Najważniejsze jest przecież zdrowie, a nie stwarzanie pozorów i to w sytuacji, gdy to prezes-poseł rządzi i rozdaje..., a pani Szydło jest tylko jego "ramieniem". Może niech ten "zbawca" weźmie w końcu odpowiedzialność za swoje "idejki" oraz czyny, miast wysługiwać się obolałą kobietą.
