Obejrzałam film Agnieszki Holland pt. "Pokot" /na podstawie powieści... Olgi Tokarczuk/. I raczej innego obrazu oczekiwałam.
Fabuła toczy się gdzieś w Sudetach. Rządzą tam myśliwi i ich obyczaje.
Sprawy zaczynają się komplikować, gdy giną psy Janiny Duszejko - ponoć - emerytowanej inżynier /gra ją Agnieszka Mandat, która robiła na mnie wrażenie naturszczyka, a okazało się, że to aktorka... krakowska, czyli inna szkoła.../, a potem zostaje zamordowany jej sąsiad-kłusownik .
Są też myśliwi, których główna bohaterka nie lubi, w tym: Jarosław Wnętrzak /Borys Szyc/, prezes Wolski /Andrzej Grabowski/ czy komendat policji /Andrzej Konopka/.
A za postacie lepsze mają tu robić np. Świętopełk Świerczyński "Matoga"/Wiktor Zborowski/, Dyzio /Jakub Gierszał/ i Borys Sznajder /Miroslav Krobot/.
W filmie "Pokot" mamy pięknie filmowane pejzaże, co jest zasługą Anny Dylewskiej. Towarzyszy temu klimatyczna muzyka, autorstwa Antoniego Łazarkiewicza.
"Pokot", to film przyrodniczo-kryminalny. I strona przyrodnicza się broni. Kryminał jest taki sobie. Natomiast brakuje sensownej strony psychologicznej, ponieważ ta która jest, to jedna wielka niekonsekwencja, bo jak można - choćby - kreować się na obrońcę zwierząt, a z drugiej strony godzić się na zabijanie ludzi, nawet jeśli to są łajzy?
I powiem całkiem szczerze, że nie mam zrozumienia, tak dla nadgorliwych myśliwych, w tym kłusowników, jak i dla ortoksyjnych obrońców zwierząt, w tym wegetarian. Więcej umiaru...