Donald Tusk przyjechał pociągiem Pendolino do Warszawy. I do prokuratury na przesłuchanie w sprawie, w której jest świadkiem.
Dlaczego pociągiem? Raz, że była to chęć przejechania się Pendolino, ale i również pewna demonstracja, iż nie boi się spotykać z Polakami, choć obóz PiS-u miał /i ma/ Tuska za wroga oraz wiele robił, aby go obrzydzać i oczerniać.
Tusk przed podjęciem swych obowiązków w Brukseli tracił trochę na popularności, bo też jego przeciwnicy polityczni mobilizowali przeciwko niemu np. kiboli. Jednak późniejsza pisowska nagonka pozwoliła mu nadrabiać straty w popularności.
A dziś, w dobie rządów niekompetentnych amatorów, ministerialnych "misiów" czy frustratów z PiS-u, Tusk jawi się, jako ten, który Polakom może przynieść ponownie normalność, dlatego jest witany entuzjastycznie, nawet przez tych, którym wcześniej nie było z nim po drodze. Takie koło...