Kiedy Andrzej Duda kreował swoją kampanię prezydencką, to czarował, że będzie prezydentem WSZYSTKICH Polaków. Ale ostatnio przyznał, że ściemniał, a jest prezydentem tylko tych, którzy go wybrali. Lepszy rort?
Prezydent od dłupopisu... przeszedł do pisania listów /do ministra obrony narodowej/, a ostatnio wrzucił "pomysł", aby zmienić Konstytucję RP. I choć suweren - co widać na podstawie sondaży - tego nie pragnie, to on - lekceważony przez swego prezesa - "Adrian/Ambroży"... - będzie się upierał...
Dziwny jest ten Andrzej Duda. Gdy przemawia krzyczy. Gdy widzi prezesa-posła jest do usług. Goni za hostią i ratuje obrazki święte. Często też jeździ na nartach, a nocami uprawia gadułki z piętnastolatkami. Pewnie tak został ukształtowany...
Tuż po wybraniu Andrzeja Dudy na prezydenta, jego mama udzieliła bogatego w szczegóły wywiadu, w którym podkreślała ich rodzinną religijność. Opowiadała też, jak to się wszyscy razem - na kolanach - modlili oraz prowadzili rozmowy przed obrazkiem świętym. A potem siadali do wspólnego stołu i jedli z jednej miski. Takie ich zwyczaje.
Teraz jednak Andrzej Duda jest podobno prezydentem Polski, a dalej wciąż jest na kolanach: w kościele lub przed swoim prezesem.
Andrzej Duda chce zmiany Konstytucji, tyle, że konkretów nie podaje, bo też ma się wrażenie, że taki z niego prawnik jak z niejakiej Kempy - "ja jako prawnik" /po administracji/. A może marzy mu się państwo wyznaniowe lub modełko niejakiego Erdogana?
Czasami dzieci poddawane wielkiej indoktrynacji religijnej tracą kontakt z rzeczywistością, bo w pewien sposób zostały ograniczone, a nawet okaleczone. Jest taki nowy film /duński/ pt. "Wybawienie", w którym mężczyzna - ofiara nawiedzonej religijnie matki - nosi w sobie takie rany, że musi ranić innych, czasami na śmierć.
Prezydent Duda chyba nas nie wykończy, ale dla zadowolenia swego ziemskiego bożka, może próbować nam zatruć życie...